Ze spotkania z Krzysztofem wróciłam wczesnym wieczorem i zaraz po przekroczeniu progu domu musiałam odpowiadać na natrętne pytania, typu gdzie byliśmy, co robiliśmy, dlaczego mam wilgotne włosy i śmierdzę końmi. Cierpliwie i spokojnie odpowiadałam moim rodzicom, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego nadal nie ma w domu mojego brata. Po domowym przesłuchaniu dowiedziałam się, że jeszcze nie wrócił z treningu i będzie dopiero po ósmej.
Zamknęłam się w swoim pokoju i pogrążyłam się w myślach, co ostatnimi czasy stało się już niemal rutyną. Znów bombardowałam swój umysł niezliczonymi pytaniami, na które nie znałam i być może nigdy nie miałam już poznać odpowiedzi. Najbardziej intrygowało mnie to, co zaczynało tworzyć się między mną a Krzysztofem, a co przybierało coraz wyraźniejszy i silniejszy charakter. Cały czas myślałam o jego przenikliwych, ciemnobrązowych oczach, wyrazistych, męskich rysach twarzy, głębokim i ciepłym głosie. Zastanawiałam się, jak daleko zajdą nasze relacje i czy moje ciało reaguje tak mocno na jego dotyk dlatego, że, kierowane paranormalnymi zdolnościami, wie kim on się już niedługo dla mnie stanie, czy dlatego, że to jest po prostu normalne.
Czekałam niecierpliwie na powrót Mateusza i Angeli licząc na to, że moja przyjaciółka wreszcie przemyślała wszystko i zostawiła swój żal razem z litrami potu wylanymi na sali treningowej. Co chwila wyglądałam przez okno, chociaż i bez tego bym wiedziała, że wrócili – usłyszałabym głośny warkot motoru mojego brata. Przez bardzo krótki moment naszła mnie ochota, żeby jako pierwsza przeprosić, jednak szybko doszłam do wniosku, że to nie przeze mnie mój mózg ma jakiś defekt, który w dodatku był jeszcze wadliwy, i że to nie ja zawiniłam.
Po jakiejś godzinie usłyszałam motocykl podjeżdżający pod garaż i jednocześnie zobaczyłam coś, co musiałam natychmiast sprawdzić. Ta wizja wydawała mi się tak irracjonalna i niemożliwa do spełnienia, że byłam święcie przekonana, iż jest kolejną pomyłką. Zbiegłam szybko po schodach i przystanęłam dopiero przy wejściu do garażu, spoglądając przez matową, podłużną szybkę w drzwiach. Na początku wszystko było zupełnie normalnie – Mateusz zsiadł z motoru i pomógł zejść z niego Angeli, która zawsze pomimo jego ostrzeżeń zakładała szpilki. W pewnym momencie jednak, gdy moja, być może już była, przyjaciółka ruszyła w kierunku swojego domu, feralny obcas utknął w kratce na posadzce, a ona pewnie by upadła, gdyby nie mój brat.
Ku mojemu przerażeniu, Mateusz zamiast postawić ją z powrotem do pionu, przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Angela zarzuciła mu ręce na szyję sekundę przed pocałunkiem. Oboje wpili się w swoje wargi z taką samą, zaskakującą, jak dla mnie, łapczywością i wyglądało na to, że nie mają zamiaru tego przerwać. Wtedy zdecydowałam się wtargnąć do ich miłosnego zakątka.
– Czy was już do końca pogięło? – krzyknęłam, otwierając na oścież drzwi.
– Ale my tu nic... – zaczęła Angela tuż po tym, jak gwałtownie oderwała się od mojego brata – przecież wiesz, że to nic…
– Zamknij się – przerwałam jej lodowatym tonem, zdenerwowana jej idiotycznymi tłumaczeniami.
– Ale on… my… nie przecież – nadal jęczała, powoli kierując się w stronę bramy od garażu – to ja… pójdę może lepiej do domu – dodała i wymknęła się poza zasięg moje wzroku, ciskającego pioruny.
– Możesz mi powiedzieć, co to właściwie miało znaczyć? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby, zwracając się do brata.
– Nie rozumiem, o co ci chodzi – odparł, próbując mnie bezskutecznie wyminąć.
– Doskonale wiesz, o co mi chodzi! – krzyknęłam coraz bardziej wzburzona. – Nie udawaj niewiniątka!
– Ty możesz się całować z Krzysztofem, to ja…
– To co? Stwierdziłeś, że skoro ja sobie kogoś znalazłam to ty nie możesz być gorszy?! Całowałeś dziewczynę swojego najlepszego przyjaciela! Co ty sobie myślisz!
– Nic sobie nie myślę! – odkrzyknął, podchodząc tak blisko mnie, że niemal zderzył się ze mną. – Zresztą to nie ja ją całowałem! Ona też nie protestowała! Sama mnie zachęciła, obejmując mnie za szyję! Nie kłam, że tego nie widziałaś!
– Ach! – warknęłam z irytacją. – Chcę po prostu zapobiec temu, co się zdarzy, gdy zaczniecie się spotykać!
– Miałaś wizję? – spytał mój brat spokojniej i o wiele ciszej, żeby rodzice go nie usłyszeli. – Co widziałaś?
– Nie potrzebuję wizji, żeby wiedzieć, co się stanie – powiedziałam, również obniżając nieco głos. – Chcesz stracić przyjaciela?
– Nie, ale…
– Tylko mi nie mów, że to dla ciebie nic nie znaczyło – przerwałam mu i spojrzałam uważnie w jego oczy – nie jestem ślepa, widzę jak na nią patrzysz.
– Traktuję ją tylko i wyłącznie jak siostrę – odparł zdecydowanym tonem.
– Nie przypominam sobie, żebyś mnie też tak kiedykolwiek całował – powiedziałam, a po chwili poprosiłam go, kładąc ręce na jego ramionach. – Mat, proszę cię, zastanów się, co jest dla ciebie najważniejsze i nie rób niczego pochopnie, żebyś później nie żałował – rzekłam i wyszłam z garażu, kończąc naszą burzliwą rozmowę.
Nie miałam zamiaru iść do Angeli i z nią rozmawiać, bo żal do niej o bezpodstawne oskarżenia pogłębił jeszcze ten pocałunek i to, jak potraktowała tym samym mojego brata. Wiedziałam, że kocha Maksa, co nie raz powtarzała, i że nie czuje do Mateusza nic więcej, oprócz przyjaźni. Jeśli więc jej uczucia się nie zmieniły, perfidnie się nim zabawiła, wykorzystując jego słabość i zupełnie nie licząc się z tym, że mogła mu zrobić nadzieję na coś więcej.
Obawiałam się, że zrani mojego brata, jeśli rzecz jasna już tego nie zrobiła. Angela mogła być moją najlepszą przyjaciółką, ale Mateusz, jako mój brat, zawsze będzie znaczył dla mnie więcej i w tej sprawie stanęłabym po jego stronie. Weszłam do mojego pokoju i usiadłam na brzegu łóżka, spoglądając przez okno i obserwując czerwone słońce znikające za domem Marshallów. Nagle usłyszałam odgłos otwierania i zamykania drzwi, a później ciche kroki zmierzające w moim kierunku. Odwróciłam się i zobaczyłam Angelę siedzącą po drugiej stronie mojego łóżka i sprawiającą wrażenie nieszczęśliwej. Wstałam i usiadłam obok niej, jednak nie objęłam jej, tak jak to zwykle robiłam, gdy była smutna – być może to okrutne, ale uważałam, że w pełni sobie na to zasłużyła.
– Przepraszam – wyszeptała do podłogi – przepraszam za to, że na ciebie nakrzyczałam, chociaż nie byłaś niczemu winna. Przepraszam, że całowałam twojego brata i zapewne złamię mu serce. Przepraszam, że nie jestem dobrą przyjaciółką i… i… – przerwała , a jej drobnym ciałem wstrząsnął szloch.
Tego nie mogłam już zignorować – za bardzo ją kochałam, żeby pozwolić jej dłużej cierpieć – objęłam ją ramieniem i przytuliłam do siebie. Czułam, że zgorzknie i żal uciekają ze mnie bezpowrotnie.
– Nie płacz – powiedziałam spokojnie, głaszcząc jej głowę – miałaś prawo być zdenerwowana. Ja też powinnam cię przeprosić, niepotrzebnie krzyczałam na ciebie i Mateusza, ale jeśli go zranisz…
– Nie zranię – przerwała mi nadal łamiącym się głosem i wyprostowała się, patrząc mi w oczy – to już się więcej nie powtórzy. Ten pocałunek był pod wpływem impulsu, jakiś głupi, szczeniacki wybryk, który nie powinien mieć miejsca.
– Dla Mata był czymś więcej – odparłam bezbarwnym tonem i zamarłam zszokowana.
Przed oczami stanął mi obraz Angeli i Maksa, kłócących się ze sobą – ona płakała, on krzyczał, że z nią zrywa, że z nimi koniec. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że ją uderzy, jednak jakby w ostatniej chwili zrezygnował. Przez cały czas trwania wizji, czyli przez jakieś kilka sekund, patrzyłam na prawdziwą Angelę, której wyraz twarzy zmienił się ze zrozpaczonego na przerażony.
– Co zobaczyłaś?
– Was – odpowiedziałam cicho – ciebie i Maksa, kłóciliście się, on krzyczał…
– Nie, to niemożliwe – przerwała mi – Max nigdy na mnie nie krzyczał.
– Dowiedział się o tobie i Mateuszu, mówił, że z wami koniec – dokończyłam, cały czas patrząc jej w oczy, żeby dostrzec nawet najmniejszą jej reakcję.
– To nie mogłoby się zdarzyć – wyjąkała z niedowierzaniem – to niemożliwe.
– Angela, wiem co widziałam – odparłam dobitnie i zdecydowanie – może ostatnio nie zawsze wiem o wszystkim, ale moje wizje jeszcze nigdy się nie pomyliły.
– Mówiłaś, że można im zapobiec – powiedziała z nadzieją w głosie – nie raz już to robiłaś, więc jeszcze nie wszystko skończone.
– Tak, ale musisz podjąć właściwą decyzję.
– Już ją podjęłam, chcę być z Maksem, to jego kocham – rzekła stanowczo.
– Jakiej nie podjęłabyś decyzji, i tak jednego z nich zranisz, nie jestem tylko w stanie stwierdzić, którego mocniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz