– Czy stałaby się wieka tragedia, gdybyśmy wyjechali o jakiejś przyzwoitej porze? – spytał Mateusz i potężnie ziewnął przy ostatnim słowie.
– Wystarczyło po prostu iść spać o normalnej godzinie, a nie siedzieć do nocy u Angeli – odparłam, ciągnąc za sobą walizkę.
– Co robiliście? – zaciekawił się Maks.
– Ktoś musiał pomóc mi się spakować – odparła moje przyjaciółka, wychodząc z domu z chyba piętnastą już torbą. – To już ostatnia – poinformowała i postawiła ją obok volvo mojej mamy.
– Nie dziwię się – wtrącił Krzysztof, zatrzaskując bagażnik lexusa. – Zastanawia mnie tylko, po co wzięłaś tyle rzeczy, jedziemy na tydzień, nie na rok.
– Wolę być przygotowana na każdą okazję, tylko miałam problemy z dopięciem jednej walizki i właśnie w tym pomógł mi Mateusz, ponieważ Aldona była z tobą, a Maks… Kochanie, właściwie gdzie ty byłeś wczoraj wieczorem? – spytała podejrzliwie, opierając ręce na biodrach i wywołując tym samym naprawdę komiczny efekt, więc parsknęłam śmiechem, razem z pozostałymi osobami niezaangażowanymi w sytuację.
– Hm… – mruknął zakłopotany Maks.
– Doprawdy, bardzo zabawne – Angela zerknęła na nas ironicznie, po czym wycelowała palcem w pierś swojego chłopaka. – A ty wytłumaczysz mi się później.
– Tak jest, pani kapitan – zasalutował Maks, stając na baczność i z niewielkim trudem zamykając załadowany do granic możliwości bagażnik. – Możemy jechać.
– My też jesteśmy już gotowi – odparł Krzysztof, obejmując mnie ramieniem.
– To do zobaczenia nad morzem – powiedział Mateusz, wsiadając do srebrnego volvo.
– Cześć gołąbki – rzuciła Angela z łobuzerskim uśmiechem – nie gruchajcie za głośno.
– Postaramy się – odrzekł Krzysztof i pocałował mnie w policzek.
* * *
Szum fal rozbijających się o falochrony i obmywających gorący piasek. Słony zapach morza i powietrza pobudzający zmysły. Słońce prażące skórę i wywołujące zawroty głowy. Miałki piasek oblepiający mokre ciało.
Morze. Piękne, polskie morze i zatoka.
– Jak oni to przeżyją, to ja jestem królewna Fiona – stwierdziła Angela, patrząc na nieudolne próby surfowania Maksa i Mateusza.
– Dopiero się uczą – odparłam spokojnie, smarując sobie ramiona grubą warstwą olejku z wysokim filtrem – sama byś nawet na deskę nie weszła.
– Możliwe – rozłożyła się na leżaku – dlatego nie próbuję i zajmuję się tym, co robię najlepiej, czyli opalaniem się.
– Tańczenie też ci nieźle wychodzi.
– Wyobrażasz sobie, jak mam niby tańczyć w tym piasku i upale? – spytała ironicznie.
– Nie.
– Nic nie wspominałaś, że Krzysztof potrafi pływać na desce.
– Nie wiedziałam – odparłam, wzruszając ramionami.
– Tyle czasu ze sobą spędzacie, że powinien zdążyć ci o tym powiedzieć przed przyjazdem tutaj – powiedziała, wpatrując się w wodę. – Chyba, że nie marnujecie czasu na coś tak trywialnego jak rozmowy.
– Dałabyś już spokój z tymi złośliwościami – zirytowałam się – ja ci nie wypominam, co robisz albo czego nie robisz z Maksem.
– Dobrze – wzruszyła ramionami – a z Maksem ostatnio niewiele robimy. On ciągle jest jakiś nieobecny, tak jakby myślał całkiem o czymś innym, a nie o mnie.
– Może ma jakiś problem, który musi sam rozwiązać – zasugerowałam.
– Nie – zaprzeczyła stanowczo – tu chodzi o coś innego. Ach, gdybyś tylko miała jeszcze te swoje wizje, może byś wiedziała o co chodzi, a tak… Wiesz, myślę, że…
– Co tak szepczecie, dziewczyny? – spytał Mateusz, niespodziewanie pojawiając się obok nas. – Obgadujecie nas?
– Wszystkich po kolei, ale do ciebie jeszcze nie doszłyśmy, więc bądź tak miły i spłyń – odparła Angela, przywołując na twarz uroczy uśmiech.
– Nie mam zamiaru się stąd ruszać – powiedział Maks i niemal rzucił się na koc.
– Już zrezygnowaliście? – zainteresowałam się, widząc, że Krzysztof, trzymający w rękach swoją deskę surfingową, zmierza już w naszą stronę.
– Oni zrezygnowali? – zadrwiła Angela ze złośliwą miną. – To raczej twój Krzysztof się poddał, kiedy zobaczył jak są beznadziejni.
– Bez przesady – odparł mój chłopak, podając każdemu butelkę coli – mi za pierwszym razem szło dużo gorzej. Z trudem w ogóle wchodziłem na deskę – dodał, siadając blisko mnie i zakładając ciemne raybany.
– Już ich tak nie broń – powiedziała moja przyjaciółka – wszyscy wiemy, że pływanie na desce idzie im tak samo dobrze jak mi śpiewanie arii operowych. Swoją drogą, mam ochotę popływać – rzuciła na koniec i wstała z leżaka, pokazując w całej okazałości swoje smukłe ciało odziane jedynie skąpym bikini.
– Nie boisz się, że popsujesz sobie fryzurę albo rozmażesz makijaż? – mój brat zaczął się z nią droczyć.
– Po pierwsze, nie malowałam się, aż tak głupia nie jestem, po drugie, włosy mogę upiąć, a po trzecie, Maks dopilnuje, żebym ich za bardzo nie zmoczyła – odparła, patrząc wyczekująco na swojego chłopaka.
– Co tylko rozkażesz, księżniczko – wziął ją za rękę i pociągnął w stronę wody. – Idziecie z nami? – spytał, chyba tylko z uprzejmości, na co wszyscy chórem zaprzeczyliśmy.
Obserwowałam przez chwilę ich oddalające się sylwetki i nie mogłam wyjść z podziwu, jak idealnie ze sobą wyglądają, jakby byli dla siebie stworzeni. Drobna blondynka i brązowowłosy sportowiec – jak już wspominałam: cud, miód, malina. Dopiero wtedy zauważyłam, jak zerkali na nas ludzie plażujący w pobliżu. Większość kompletnie nie zwracała na nas uwagi, byli jednak tacy, którzy wpatrywali się w nas z nieskrywaną zazdrością i nawet niechęcią. Być może wyglądaliśmy dla nich jak postacie żywcem wyrwane z jakiegoś hollywoodzkiego filmu o zepsutych nastolatkach. Wywnioskowałam to po krótkim komentarzu przechodzącej obok nas starszej pani, która mruknęła pod nosem „snoby”. Nie było to ani przyjemne, ani zgodne z prawdą.
– Muszę wracać na chwilę do samochodu – odezwał się Mateusz – zostawiłem telefon na siedzeniu.
– Ok. – odparłam, zerkając na niego badawczo. – On nie idzie po telefon – zwróciłam się do Krzysztofa, gdy znaleźliśmy się już poza zasięgiem słuchu mojego brata – ma go w kieszeni, ktoś do niego dzwonił, kiedy pływaliście.
– To po co poszedł?
– Chyba nie mógł wytrzymać ich widoku – wskazałam na Maksa i Angelę ukazujących sobie uczucia w dość widowiskowy sposób.
– Zakochał się? – pytał, na co tylko skinęłam głową, wpatrując się w stronę, w którą odszedł mój brat. – Współczuję mu, najlepiej, żeby zapomniał.
– Już mu to mówiłam, jest głuchy na wszelkie rady – westchnęłam.
– Nie przejmuj się nim, jest dorosły, musi sobie z tym poradzić – powiedział i chwycił moją rękę, ściągając mnie z leżaka na koc.
Zdjął najpierw swoje okulary, później moje i spojrzał mi prosto w oczy, jak zwykle ubezwłasnowolniając mnie spojrzeniem swych przenikliwych jak promienie rentgena oczu koloru gorzkiej czekolady.
– Wiesz, straciłem już nadzieję, że będę mógł to kiedyś komuś powiedzieć – rzekł spokojnie, nie spuszczając ze mnie wzroku – ale ty to zmieniłaś i chciałbym…
– Jest tak gorąco, a wy wszyscy się do siebie kleicie – Mateusz bezceremonialnie przerwał Krzysztofowi, gdy ten z pewnością chciał mi powiedzieć coś ważnego.
– Nie miałeś przypadkiem iść po telefon? – zirytowałam się.
– Przypomniałem sobie, że jest w mojej kieszeni – odparł i wyjął komórkę. – Przeszkodziłem wam w czymś?
– Nie – skłamałam – tylko rozmawialiśmy.
– To dobrze – rozłożył się na leżaku i założył na uszy słuchawki.
– Może dołączymy do Angeli i Maksa? – zaproponowałam bez jakiejś szczególnej radości.
– Czemu nie – odparł podobnym tonem i wzruszył ramionami.
* * *
– To chyba oczywiste – odparła Angela, gdy opowiedziałam jej o przebiegu mojej południowej rozmowy z Krzysztofem – chciał ci powiedzieć, że cię kocha.
– Tak myślisz? – spytałam, wpatrując się w sufit.
Leżałyśmy na dużym łóżku, zdaje się, że było to małżeńskie łoże. W naszym drewnianym domku były tylko dwie sypialnie – jedna z trzema pojedynczymi łóżkami, i druga, w której spałam razem z Angelą. Na parterze znajdował się jeszcze aneks kuchenny, łazienka i niewielki salon, z którego wychodziło się bezpośrednia na coś w rodzaju tarasu. Stamtąd widać już było migoczące w blasku słońca morze.
– Jesteś jasnowidzem i nie widzisz tak oczywistych rzeczy?
– Już nie jestem – odpowiedziałam z lekkim smutkiem – nic nie widziałam już od…
– Mniejsza o to – machnęła ręką, przerywając mi. – I tak widać jak na dłoni, że on cię kocha. Nawet Maks nigdy nie zachowywał się wobec mnie z taką kurtuazją i czułością.
– Wcale nie – zaprzeczyłam.
– Wcale tak. Mam ci to udowodnić? – spytała i, nie czekając na odpowiedź, zaczęła wymieniać. – Nie dotarł na grilla bez konkretnego powodu, nie raczył przyjechać i pomóc mi się pakować, w drodze nad morze usiadł z przodu z Mateuszem i mnie ignorował. Wymieniać dalej?
– Na pewno miał jakiś ważny powód, żeby nie przyjechać.
– Tak? I także dlatego ostatnio traktował mnie jak gadżet, który mu się znudził?
– No dobrze… – zaczęłam ostrożnie – może i macie niewielki kryzys…
– Niewielki kryzys? – prychnęła podniesionym głosem z irytacją. – To jest raczej pierwsza faza rozpadu.
– Wyolbrzymiasz – stwierdziłam.
– On kogoś ma – usłyszałam w odpowiedzi.
– Co? – spytałam niezbyt elokwentnie.
– On kogoś ma – powtórzyła stanowczo – jestem tego pewna.
– Niemożliwe. Maks poza tobą świata nie widzi. Nie powiesz mi, że dzisiaj na plaży myślał o innej, kiedy trzymał cię na rękach i okręcał wokół.
– Czy ty niczego nie rozumiesz?
– Hm… nie?
– Tu nie chodzi tylko o to, że Maks jest często nieobecny myślami – podniosła głos i usiadła na łóżku – ostatnio między nas wdarła się rutyna, czuję się jakbyśmy byli małżeństwem z kilkunastoletnim stażem! Nie chodzimy na randki, w kinie ostatni raz byliśmy w maju! – oburzyła się. – Maks nie dzwoni do mnie tak często jak kiedyś, w sumie to ogóle nie dzwoni! Ogranicza się jedynie do lakonicznych wiadomości.
– Może powinnaś mu powiedzieć, że to ci przeszkadza – zasugerowałam.
– Myślisz, że nie mówiłam? On sądzi, że wszystko jest dobrze, a ja sobie coś ubzdurałam i histeryzuję – odparła nieco ciszej i spokojniej, a ja musiałam w duchu przyznać Maksowi choć odrobinę racji.
– W takim razie zacznij zachowywać się tak samo jak on – zaproponowałam.
– To znaczy? – zobaczyłam w świetle księżyca, że wpatruje się we mnie zaintrygowana.
– Udawaj rozkojarzoną i nieobecną, nie dzwoń, tylko wysyłaj krótkie wiadomości, wymów się w ostatniej chwili przed spotkaniem. Po prostu naśladuj go.
– Jesteś genialna. Kocham cię – pisnęła Angela i pochyliła się nade mną z zamiarem pocałowania mnie w policzek, jednak w ciemnościach trafiła na moje usta.
– Dobrze, dobrze – zaśmiałam się – ja ciebie też, ale nie całuj mnie tak bo jutro się przestraszę i będę spała na podłodze.
– Albo z Krzysztofem – odparła i cicho krzyknęła, kiedy uderzyłam ją poduszką – nie mów, że byś nie chciała!
– Może i tak, kiedyś tam – odparłam, wyraźnie czując, że się rumienię.
Leżałyśmy chwilę we względnej ciszy. Względnej, ponieważ przerywanej szumem wzburzonych silnym wiatrem fal i piskami nietoperzy. Przez niewielkie okno wlewało się światło księżyca – była pełnia. Spojrzałam na mój zegarek leżący na stoliczku obok łóżka i zobaczyłam, że jest kilka minut po północy. Nagle z pokoju obok dobiegł do nas głośny śmiech chłopaków, który mi o czymś przypomniał.
– Angela, jaki jest jutro dzień?
– Czwartek, chociaż biorąc pod uwagę godzinę, to raczej już piątek.
– Chodzi mi o datę – sprecyzowałam.
– No to dziewiętnasty li… – przerwała, a jej usta ułożyły się w kształt litery „o” – oni mają urodziny!
– A my o tym zapomniałyśmy – dodałam i zerwałam się z łóżka. – Masz do nich jakiś prezent?
– Mam, mam, ale kompletnie o tym zapomniałam i on jest w… – przerwała i wsłuchała się w dźwięki dochodzące zza ściany.
– Szybko – rzuciłam do niej, rozpoznając słowa jakże znanej piosenki „Sto lat”.
Wbiegłyśmy do pokoju chłopaków i przyłączyłyśmy się do przerwanego na moment naszym wtargnięciem śpiewania. Musiałam zmrużyć na chwilę oczy przyzwyczajone do ciemności, ponieważ w pokoju pozapalane były wszelkie możliwe lampy. Dopiero po chwili mogłam dokładnie rozejrzeć się wokół. Na niewielkiej ławie leżały dwie prawie puste już paczki po chipsach, między którymi stały zielone butelki z piwem. Zmierzyłam to wszystko krytycznym spojrzeniem i zdegustowana uniosłam wysoko brwi. Skończyliśmy śpiewać, a z drugiego końca pokoju usłyszałam śmiech mojego brata, który zapewne zauważył moją minę.
– Oj, kończymy imprezę, bo mojej siostrzyczce nie za bardzo się tu podoba.
– Przecież kulturalnie świętujemy – odparł Maks i rozsiadł się w fotelu.
– Ale piwo? – skrzywiłam się.
– Nie jęcz – Angela klepnęła mnie w ramię i usiadła swojemu chłopakowi na kolanach. – Kochanie, dasz łyczka?
– Co to, to nie – święcie się oburzył – nie będę się narażał na gniew twojego ojca, który, w razie co, zacytuje mi odpowiedni paragraf.
– Proszę – objęła go ramionami i zatrzepotała zalotnie rzęsami.
– Coś ci wpadło do oka? – spytał złośliwie Maks, czym zarobił sobie kuksańca w ramię.
– Nie dasz swojej księżniczce piwka? – zapytał przyjaciela Mateusz – Tak ładnie cię prosi…
– Niech sobie prosi, ile chce, i tak nie dostanie – odparł, a Angela odwróciła się od niego tyłem i teatralnie wydęła usta.
– Jesteś okropny – oburzyła się.
– Obaj tacy są – dodałam – w końcu chcieli świętować swoje urodziny bez nas.
– Myśleliśmy, że śpicie – bronił się Mateusz.
– Już się nie tłumacz, rozumiem, po prostu chcieliście spędzić ten wieczór bez nas. Nie ma sprawy, Angela, zostawmy ich samych – dodałam, udając wielką obrazę majestatu, i wyszłam z pokoju z wysoko uniesioną głową.
Ledwie udało mi się wyjść na korytarz, gdy od tyłu oplotły mnie silne ramiona Krzysztofa. Z miejsc, w których mnie dotykał, rozprzestrzeniał się po całym moim ciele niesamowicie przyjemny dreszczyk – działo się tak zawsze, gdy jego skóra stykała się z moją.
– Nigdzie nie pójdziesz – zagroził cicho, muskając mnie wargami za uchem.
Zadrżałam lekko i spłonęłam rumieńcem, dziękując wszystkiemu, że staliśmy na korytarzu, a nie w pokoju z pozostałymi. Czułam jak palce Krzysztofa delikatnie masują moje ciało a jego oddech muska moją odsłoniętą szyję. Po kilku chwilach, a może godzinach, stwierdziłam, że bezpieczniej będzie wracać, zanim on doprowadzi mnie do wariacji. Odwróciłam się więc i wróciliśmy do pokoju, w którym Angela nadal wykłócała się z Maksem.
– Co wyście tam robili, że twarz mojej siostrzyczki przypomina dorodnego pomidora w czasie zbiorów? – spytał Mateusz, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
– Nic, co by cię mogło zaniepokoić – zapewnił Krzysztof i pociągnął mnie za sobą na łóżko, a Maks w tym czasie otworzył swoje piwo, przezornie trzymając butelkę z daleka od Angeli.
Reszta wieczoru, a w zasadzie nocy, upłynęła nam na żartach i rozmowie, a w przypadku solenizantów – na piciu. Krzysztof poprzestał na jednym piwie, natomiast Maks z moim bratem albo zamierzali pobić swój rekord, albo przez popołudniowy upał na plaży wyparowała im reszta mózgu. Kiedy skończyło się piwo, Maks poszedł do lodówki po „coś mocniejszego”, a Angela tymczasem sprawdzała, czy w jego trzeciej z kolei butelce po piwie nie zostało już ani kropli.
Około trzeciej nad ranem oczy zaczęły mi się same zamykać i Krzysztof niemal wygonił mnie do łóżka, Angela chwilę później poszła w moje ślady. Nie wiem, co działo się później, ponieważ zmorzył mnie błogi sen, gdy tylko moja głowa zetknęła się z poduszką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz