wtorek, 18 października 2011

ROZDZIAŁ 5

– Nie mogę pojąć, dlaczego alarm się nie włączył – powiedziała Angela, zbierając z podłogi salonu kawałki kryształowej wazy – przecież czasami włączaliśmy go przez przypadek, a kiedy powinien zadziałać, zawiódł.

– Uważaj, bo zaraz się skaleczysz – ostrzegłam ją, kierowana moją nienormalną zdolnością, i zaczęłam pomagać jej w zbieraniu ostrych kawałków.

– Nie jestem niezdarą – wymruczała pod nosem.

– Twój tata nie domyśla się, kto mógł to zrobić? – spytałam, jakby nic nie powiedziała.

– Nie – pokręciła przecząco głową – od bardzo dawna nie przegrał żadnej rozprawy, a jeśli już to wyrok był możliwie jak najniższy, więc nikt nie powinien się skarżyć.

– A włamanie?

– Już ci przecież mówiłam, że nic nie zginęło – odparła zirytowana, a po chwili syknęła z bólu. – Auć! Cholera – przeklęła i trzymając krwawiącą rękę przy brzuchu pobiegła do kuchni.

Pozbierałam pozostałe fragmenty wazy i wrzuciłam je do kosza na śmieci, a później rozejrzałam się po pokoju, żeby zobaczyć, ile jeszcze zostało do sprzątnięcia. Nigdy nie widziałam tak zdemolowanego pomieszczenia, nawet w czasie remontu. Szuflady wyjęto z mahoniowej komody i rozrzucono byle jak na podłodze, wraz z zawartością, czyli różnymi papierami, gadżetami i wszelkimi różnościami. Wysoki kredens z zastawą i jakimiś bibelotami był otwarty i częściowo opróżniony, a w jednych drzwiach brakowało szyby. Posadzka przed nim usiana była mnóstwem odłamków szkła i porcelany. Jedynym nietkniętym miejscem w tym pokoju wydawała się być tylko gablotka z alkoholami, co pan Marshall określił jako szczęście w nieszczęściu.

Kimkolwiek była osoba, która włamała się do domu, nie zostawiła za sobą żadnych śladów i nie była z pewnością złodziejem szukającym pieniędzy. W salonie było mnóstwo drogiego sprzętu elektronicznego, w tym laptop leżący na środku stołu, a także sporo wyeksponowanych kosztowności, takich jak kolia z szafirami i kamieniami Swarovskiego – wielka duma mamy Angeli, otrzymana w spadku po babci. Nic jednak z drogocennych przedmiotów nie zostało naruszone, zginęły za to, ku zdziwieniu wszystkich, fotografie z niektórych ramek. Jak na razie ciężko było stwierdzić, których dokładnie brakuje, ponieważ w salonie Marshallów wisiało ich mnóstwo, ale na żadnym z pozostałych w salonie zdjęć nie było Angeli.

Jeszcze dziwniejsze, przynajmniej dla mnie, było to, że kompletnie nie miałam pojęcia, co się zdarzyło. Powinnam wiedzieć o tym, a jednak, po raz pierwszy od dawna, coś ważnego zupełnie mnie zaskoczyło. Dopiero teraz dotarło do mnie, że podczas spotkania z Krzysztofem również nie nawiedziły mnie żadne obrazy z przyszłości. Zaniepokoiłam się, bo znaczyłoby to, że mój talent wygasa, chociaż przeczułam, że Angela skaleczy sobie dłoń. A może to było tylko takie zwykłe ostrzeżenie? Przecież mama nie raz mi mówiła, że mam uważać, a przecież nie ma daru jasnowidzenia. Może wreszcie stanę się kimś w miarę normalnym?

Na te wątpliwości nakładały się kolejne myśli, równie zagadkowe i niezrozumiałe. Zastanawiałam się, co tak naprawdę zaszło między mną a Krzysztofem w samochodzie, i dlaczego moje ciało zareagowało tak emocjonalnie. Przecież nie był to mój pierwszy pocałunek, a jednak nigdy nie przeżyłam czegoś tak… tak niesamowitego. Ledwie go znałam, a nie mogłam przestać myśleć o jego ciemnobrązowych oczach, atletycznym ciele i ciepłym, niskim głosie. Do tego to nieznośne przeczucie, że całując go robię coś jak najbardziej właściwego i prawidłowego, tak jakby bycie obok niego miało powstrzymać świat od zachwiania się w posadach.

– Obudź się – mój brat zamachał mi ręką przed nosem, a ja zorientowałam się, że od jakiegoś czasu stoję w jednym miejscu i wpatruję się w pustą ścianę. – O czym tak myślisz? – spytał, a po chwili, zapewne widząc moją minę, dodał – dobra, nie chcę wiedzieć. Wiesz, kto to zrobił?

­– Nie mam pojęcia – odpowiedziałam już po raz kolejny tego dnia – nic, kompletnie nic nie widziałam.

– Jak to możliwe? – zdziwił się, wpatrując się we mnie równie zielonymi oczami, co moje. – Nie pamiętam, żebyś czegokolwiek nie wiedziała od…

– Jedenastych urodzin – dokończyłam za niego; dokładnie w tym dniu miałam moją pierwszą wizję, dotyczącą wymarzonego prezentu, czyli psa. – Ja też, ale możliwe, że włamywaczowi chodziło o ojca Angeli, wtedy mogłam tego nie zobaczyć.

– Angela też tu mieszka – odparł Mateusz, a ja już otwierałam usta, żeby powiedzieć, że wiem, kiedy przerwał mi inny głos.

– O czym dyskutujecie? – spytała moje przyjaciółka, podchodząc do nas.

– Zastanawiamy się, czemu nasza nieomylna Aldona nic nie wiedziała o włamaniu – odpowiedział jej mój brat i otaksował ją wzrokiem od góry do dołu. – Co ci się stało w rękę?

– Przecięłam się szkłem – odparła, wzruszając ramionami i unosząc obandażowaną rękę ku górze. – Chyba pójdę się przebrać – dodała, zauważając plamki krwi na bluzce i pobiegła po schodach do swojego pokoju.

– Wiedziałaś, że się skaleczy? – spytał Mat, z powrotem przenosząc spojrzenie na mnie, a ja skinęłam głową. – Czyli po prostu…

Przerwał mu głośny krzyk Angeli, dochodzący z pokoju nad nami. Zerwaliśmy się i pobiegliśmy na górę, prawie przewracając się na schodach, by zobaczyć co się stało. Przed oczami przesuwały mi się przerażające wyobrażenia włamywacza, ukrytego za drzwiami garderoby i wyłaniającego się stamtąd z nożem albo pistoletem, były to jednak tylko moje wymysły. Zatrzymaliśmy się w progu jej pokoju, który wyglądał jakby wybuchła w nim bomba, na chwilę po przejściu tsunami i tornada. Na podłogę wyrzucono zawartość absolutnie wszystkich szafek i szuflad, a drzwi od garderoby, z której wręcz wylewały się ubrania, były otwarte na oścież. Zdjęcia z pokoju Angeli podzieliły los fotografii z salonu i znikły bez śladu, zostawiając po sobie tylko gwoździki w ścianach albo puste miejsca na półkach.

Angela weszła powoli do pokoju i stając pośrodku niego, osunęła się na podłogę i zaczęła płakać. Podeszłam do niej, ukucnęłam i przytuliłam ją, gładząc pocieszająco jej ramiona wstrząsane płaczem. Spojrzała na mnie załzawionymi, błękitnymi oczami, które mimo delikatnego zaczerwienienia nadal były tak samo piękne, jak zawsze.

– Jak to się mogło stać? – wyłkała cicho, pociągając nosem. – Przecież ja nic nikomu nie zrobiłam, dlaczego moje zdjęcia i moje rzeczy?

– Nie wiem – odparłam, przytulając ją mocniej.

– Właśnie to jest najgorsze – powiedziała podniesionym głosem i odepchnęła mnie od siebie. – Przecież ty zawsze wiedziałaś o takich sytuacjach, a teraz jesteś tak samo zaskoczona, co my.

– Nie wiem, dlaczego tak się stało – szepnęłam do podłogi, czując narastające poczucie winy.

– Mówiłaś kiedyś, że widzisz tylko te osoby, na których ci zależy…

– To tylko hipoteza – wtrąciłam.

– Angela … – zaczął niepewnie Mateusz

– Więc może po prostu jestem ci już obojętna – dodała, zupełnie nas ignorując – i dlatego nie widzisz mojej przyszłości.

– Nieprawda – zaprzeczyłam rozdrażniona jej suchym tonem – przecież nadal cię widzę, ostrzegłam, że się skaleczysz. Wciąż traktuję cię jak siostrę.

– Może tak ci się tylko wydaje…

­– Skąd możesz wiedzieć, co czuję i widzę? – wykrzyknęłam, zrywając się z podłogi. – Nie masz o tym pojęcia! – dodałam jeszcze i wybiegłam z pokoju, byle znaleźć się jak najdalej od niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz